Ryszard Skarbek

24 lip 20206 min

Jan Sztaudynger i jego fraszki. Poeta, który żył radośnie

Aktualizacja: 6 dni temu

fot. Archiwum Rodzinne

Jan Izydor Sztaudynger (1904-1970), to polski poeta, satyryk, tłumacz oraz znawca i teoretyk lalkarstwa. Jako autor ciętych, często frywolnych fraszek, został uznany za odnowiciela tego gatunku wiersza. 

Napisał ich około pięciu tysięcy.

Fraszki Sztaudyngera są niezwykłej urody i łatwo zapadają w pamięć. Potrzeba ogromnego talentu, aby ująć sedno sprawy w krótkich słowach, i do tego jeszcze bardzo często z poczuciem humoru. Tak potrafią tylko Stanisław Jerzy Lec oraz właśnie Sztaudynger. W drugiej części tego artykułu znajdziesz bardzo bogaty wybór tych najbardziej znanych.

Przy tej okazji chciałbym też przedstawić krótką biografię Jana Sztaudyngera, która w dużej mierze wyjaśnia jak rodził się i rozwijał wyjątkowy talent tego poety.

Jan Izydor Sztaudynger - życie i twórczość literacka. Jak narodziła się miłość do fraszek

Jan Sztaudynger swoje drugie oryginalne imię otrzymał po swoim ojcu. Urodził się 28 kwietnia 1904 roku w Krakowie. Już w szóstej klasie zaczął tłumaczyć wiersze Horacego. Po wybuchu pierwszej wojny światowej ewakuował się wraz z rodzicami do Brna na Morawach, gdzie kontynuował naukę na Prywatnych Polskich Kursach Gimnazjalnych.

W roku 1915 Sztaudyngerowie wrócili do Krakowa, gdzie Jan podjął naukę w Gimnazjum im. Króla Jana Sobieskiego. Jego nauczycielami byli Zenon Klemensiewicz, późniejszy wybitny językoznawca oraz Leon Chwistek, znakomity matematyk i logik. W latach gimnazjalnych Jan Sztaudynger zaprzyjaźnił się z Wojciechem Natansonem, z którym znalazł wspólną pasję – czytanie książek. Ze wspomnień Natansona wynika, że już wtedy Jan Izydor miał skonkretyzowaną drogę życiową:

 

„Gdy przed maturą niejeden wahał się, kim będzie, Sztaudynger nie miał najmniejszych wątpliwości. Pod ławką w czasie lekcji pisywał długie i kunsztowne poematy – najczęściej miłosne”.

 

Po ukończeniu gimnazjum i zdaniu matury podjął jednocześnie studia polonistyczne i germanistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1923 ukończył roczne studia pedagogiczne. Podczas studiów należał do grupy literackiej „Helion”, a w maju 1923 zorganizował w krakowskim Collegium Novum swój pierwszy wieczór poetycki. W tym samym pięknym Krakowie już rok później uzyskał tytuł doktora filozofii. 

 

Po zakończeniu edukacji wyższej objął posadę nauczyciela języka polskiego w gimnazjum w Dębicy, a po odbyciu służby wojskowej w Szkole Podchorążych Piechoty przeniósł się do Bydgoszczy, gdzie wykładał przez pół roku w Męskim Seminarium Nauczycielskim. W 1930 przeprowadził się do Poznania, gdzie przez cztery lata wykładał w Seminarium Nauczycielskim i równocześnie i angażował się w tamtejsze życie literackie, między innymi udzielając się w prowadzonym przez Artura Marię Swinarskiego kabarecie „Klub Szyderców”. W tym czasie był także redaktorem pisma “Bal u lal” poświęconego teatrowi lalkowemu.

 

To właśnie w Poznaniu nastąpił jego formalny debiut wydawniczy. W 1925 roku, nakładem Księgarni Świętego Wojciecha, ukazał debiutancki tomik wierszy pt. "Dom mój".

W latach 1937-1939 pracował jako pracownik Kuratorium Szkolnego w Poznaniu i jednocześnie był wykładowcą na Uniwersytecie Poznańskim, gdzie prowadził zajęcia dotyczące wpływu teatru lalek na literaturę polską.

Kolejna, tym razem smutna ciekawostka, to fakt, że w roku 1939 po wybuchu wojny Sztaudynger został aresztowany przez Niemców wraz z żoną i 6-letnia córką, a następnie osadzony w obozie przejściowym i przesiedlony do wsi Malice w powiecie sandomierskim. Tam, w Opatowie niedaleko Sandomierza, prowadził tajne nauczanie w gimnazjum.

Po wojnie osiadł w Szklarskiej Porębie, a następnie przeniósł się do Łodzi, gdzie do roku 1954 pracował w Państwowej Szkole Dramatycznej Teatru Lalek. Był także współorganizatorem teatrów oraz redaktorem czasopisma “Teatr Lalek”. Od 1954 do 1970 r. mieszkał w Zakopanem. Tłumaczył również z literatury niemieckiej (m.in. Johanna Wolfganga Goethego).

W roku 1954 w Bibliotece Satyry wydawnictwa Czytelnik, ukazał się tomik pt. “Piórka”, który zawierał pierwsze fraszki Sztaudyngera.

Początkowy nakład wynosił 5 000 egzemplarzy, jednak gorące przyjęcie ze strony czytelników sprawiło, iż wyprzedano 65 000 egzemplarzy w przeciągu trzech lat.

Od tej pory poeta zaczął więcej uwagi poświęcać temu gatunkowi literackiemu. Przytoczmy w tym miejscu słowa Stanisława Czernika, będące próbą wyjaśnienia skąd u Jana Izydora wzięło się zainteresowanie taką formą literacką:

„Sztaudynger chciał wyprostować nieco wykoślawione pojęcie fraszki i przywrócić jej znaczenie poetyckie”.

Niestety w tym samym roku (1954) rozpoznano u niego czerwienicę prawdziwą, rzadką chorobę autoimmunologiczną. Jan Sztaudynger zmagał się z tą ciężką chorobą do końca swoich dni. Dwudziestokrotnie leżał w szpitalach m.in. w Krakowie, Łodzi i Warszawie. Umarł w Klinice Neurologicznej w Krakowie 12 września 1970 r. Pochowano go na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie trzy dni później.

Pomimo tego wydał wiele kolejnych zbiorów, na które oprócz w/w składają się m.in. : "Krakowskie piórka" (1956), "Nowe piórka" (1956), "Krople liryczne" (1956), "Puch ostu" (1958), "Śmiesznoty" (1968) oraz wydane pośmiertnie "Piórka znalezione" (1974) i "Piórka prawie wszystkie" (2007), jak również "Szczęście z datą wczorajszą" oraz z jednej strony 'Różowe Piórka" (czyli rymowanki erotyczne), a z drugiej przeznaczone dla dzieci "Zwrotki dla Dorotki. Arcyksiążę Fiołków", czy też " Chwalipięta, czyli rozmowy z tatą".

Kiedy w latach 50 nie umieszczono Sztaudyngera w antologii satyry, najpierw w ramach protestu chciał wystąpić ze Związku Literatów Polskich, ale bardzo szybko się zreflektował i spuentował to takimi słowami:

“Nie ma mnie w antologii stu trzydziestu trzech / Ach, jaki to dla niej, a nie dla mnie pech!”.

Jedną z ostatnich jego rymowanek napisanych w 1970 roku, był "Testament": 

 

"Żyłem z wami, kochałem i cierpiałem z wami, Teraz żyjcie, kochajcie, cierpcie sobie sami".

Kolejną ciekawostką jest to, że ten mistrz ciętej riposty często używał pseudonimów, takich jak Jan Korab, Jan Kokowski, Józef Czosnowski, Świerszcz, a także różnych wersji skrótów swojego imienia i nazwiska, jak np. JSZT, JANSZT, czy Jan Szt.

Na zakończenie tej krótkiej opowieści o życiu Jana Izydora Sztaudyngera warto podzielić się ciekawą informacją nt. jego dzieci. Córka Anna Sztaudynger-Kaliszewicz została doktorem socjologii i stała się główną propagatorką twórczości swojego ojca. Natomiast urodzony w r. 1946 syn, Jan Jacek Sztaudynger, został profesorem zwyczajnym w Katedrze Ekonometrii na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym Uniwersytetu Łódzkiego.

A tak swojego ojca wspomina córka poety: 

 

"Łatwość pisania fraszek i zdolność natychmiastowej rymowanej riposty była dla ojca radością, ale i utrapieniem. We wspomnieniach pisał, że przekorne czy frywolne fraszki przychodziły mu do głowy w sytuacjach całkiem poważnych, kiedy właściwie licowała tylko zaduma czy powaga, a on krztusił się, powstrzymując śmiech".

A teraz zapraszam na ucztę pt. "Fraszki Jana Sztaudyngera".

Pogrupowaliśmy je w różne kategorie tematyczne, ułożyliśmy w porządku alfabetycznym i poprzedziliśmy specjalnym wstępem samego autora.

Smacznego!


"Miły czytelniku, upraszam cię wielce,
 
Nie pij fraszek haustem – sącz je po kropelce."

Jan Sztaudynger


Aby się oprzeć o ideały, trzeba, by one się opierały.

A kiedy strzyżesz owieczki, opowiadaj im bajeczki.

Ach, już nie jedna jak but głupiutka, wystrychnęła mędrca na dudka.

Adam ujrzawszy, że Ewa jest naga, innego raju już się nie domaga.

Alimenta – to niespodziana rozkoszy pointa.

Amor – to jest naturalne – lubi czyny amoralne.

Amplituda – Najmilsza amplituda – od uda do uda.

Ani się nie spodziały, a już się spodziewały


Bardziej potrafi nam popsuć krew pchła niźli lew.

Bądź sprawiedliwy dla innych Panie, dla siebie proszę o zmiłowanie…

Boją się ciszy, wtedy się własne serce słyszy.

Boże, bądź ślepy i głuchy, idę do ładnej dziewuchy!

Bóg mowę nam wymyślił dla ukrywania myśli.

Bóg tyle hożych dziewek stwarza, a potem wszyscy huzia na dziwkarza.

Brak okazji, odwagi, ochoty – powody niejednej cnoty.

Był las, wrzos i mech, powiedziała: “Niech”.


Co robimy od stuleci? Dzieci…

Czas krok po kroku nam zmienia gorycz pamięci w słodycz zapomnienia.

Czas ludzi łudzi.

Czasami najwięcej rzucają cienia własne wyjaśnienia.

Czasem, gdy runie piedestał, widać, że nikt na nim nie stał.

Czasem się wielkie serca leczą – maleńką rzeczą…

Często trwalszy ślad na piasku niźli życie pełne blasku.

Człowiek bajdurzy o swojej wolności, a więźniem mięsa, nerwów i kości


Dar
 
Jest obok daru blasku
 
Łaska cienia.
 
Jest obok daru uczuć
 
Dar zapomnienia. 

Dobra Rada
 
- Módl się i pracuj –
 
Radzą przyjacioły,
 
To inni się obłowią,
 
A ty będziesz goły. 

Dla równowagi
 
By równowaga nie była zwichnięta,
 
Podnosząc suknię, spuszczała oczęta.

Doświadczenie
 
Doświadczenie – to dar nieba
 
Masz, gdy ci już nie trzeba. 

Dzieła
 
Wciąż tworzę dzieła wiekopomne,
 
O których jutro sam zapomnę.

Gorycz fiaska
 
Opłakiwałem gorycz fiaska,
 
Zanim spostrzegłem, ze to łaska.

Granice świata
 
Zakreślany własnym nosem,
 
Mikrokosmos jest kosmosem.


Innych nie sądzę, sam też lecę na pieniądze.

Jedni rodzą się za późno, a drudzy za wcześnie, to wielka sztuka zrodzić się współcześnie!

Jej drabina do kariery, ma cztery litery.

Jest tylko jedna prawda szczera, w kłamstwach jak w gruszkach się przebiera.

Jestem taki, jak mnie Pan Bóg stworzył. No – trochem świństwa od siebie dołożył.

Jabłek nie jadam. Zmądrzałem. Adam.


Każda jej pozycja to już propozycja.

Kocham bliźnich jak braci – gdy szczodrzy i bogaci.

Kochać ludzi, wszystkich ludzi? O, jak to trudzi!

Koncert miał dziwnie nieskładne brzmienie: wpierw grały zmysły, potem sumienie.

Któż by wiedział, że czas leci, gdyby nie lustro i gdyby nie dzieci.

Ludzie mali nie cierpią swojej skali.

Ludzkość – to brzmi butnie, i zawodzi okrutnie.

Lustro ma zgagę, wszystko mu się odbija.

Myjcie się, dziewczyny, nie znacie dnia ani godziny.


Polska A Polsce B Każe się całować w D.

Powiedzą ci sąsiedzi, co masz wyznać na spowiedzi.

 

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, ale lepiej się łudzić przy dobrym obiedzie.


Mam nadzieję, że ta lista się spodobała. Ale to tylko pierwszy wybór pięknych wierszyków, których autorem jest Jan Izydor Sztaudynger. Fraszki były jego życiem, więc być może niebawem
 
opublikujemy kolejny odcinek lub uzupełnimy ten wpis o kolejną listę.


Zobacz także:

The Beatles wzorem dla idealnie działającego zespołu?

Przykłady Błędów Poznawczych z humorem

    5230
    35