Jak dzisiaj spałeś? W jakim nastroju wstałaś? Czy wiesz, co będziesz dziś robić? Czy ten dzień zaliczysz do udanych? A może widok pogody za oknem znów Cię zdołował? Czy pogoda naprawdę ma takie wielkie znaczenie? Czy to ona decyduje o Twoim samopoczuciu, czy Ty? A może to wszystko nie ma znaczenia, bo i tak zawsze czujesz się samotny, samotna - nawet w tłumie?
Jak pozbyć się samotności w tłumie?
Każdy z nas szuka recepty na SWOJE szczęśliwe życie. Obserwujemy świat. Rozmawiamy z ludźmi. Przyglądamy się innym. Czytamy książki. Buszujemy po Internecie. Tworzymy swoje wyobrażenie na temat zasad gry, które rządzą tym światem. Nieustannie szukamy właściwych odpowiedzi. Jeżeli mamy mądrego mentora, to świetnie. Jeżeli możemy skorzystać z mądrych rad swoich rodziców, tym lepiej. Jeżeli ich życie jest / było udane, to sądzę, że jesteśmy w czepku (czyli szczęśliwej rodzinie) urodzeni.
Tak czy owak ostatecznych wyborów musimy jednak dokonywać sami. Nawet wtedy, gdy pozwalamy, żeby decydowali za nas inni.
Kto ma rację? Czy osoba, która preferuje spokojne umiarkowane życie, czy też ktoś, kto nieustannie podejmuje ryzyko i chce od życia więcej? Gdzie jest złoty środek?
Czy ktoś, kto ma dobrą pracę, udane życie rodzinne, zdrowe dzieci, zarabia więcej, niż większość ludzi w tym kraju POWINIEN być automatycznie szczęśliwy?
Przecież właściwie niczego mu nie brakuje. Tyle osób traci dziś pracę lub żyje w nieustannym strachu, że każdego dnia mogą ją stracić? Dlaczego więc osoba bezpieczna finansowo, z poukładanym życiem rodzinnym nie czuje jednak tego szczęścia?
Porównujemy się z innymi. To naturalny proces. Szukamy weryfikacji naszych przekonań w świecie zewnętrznym, słuszności naszych decyzji. Czyż nie jest tak, że często powtarzamy “inni mają gorzej” (zwłaszcza w trudniejszych chwilach) i w ten sposób staramy się sami siebie przekonać, że przecież POWINNIŚMY być zadowoleni ze swojego życia. Że powinniśmy być wdzięczni za to, co mamy i w gruncie rzeczy szczęśliwi. A jednak …
Samotność w obliczu świata
Jeżeli przyjrzeć się bliżej samemu sednu naszej egzystencji, trudno nie zgodzić się z wnioskiem, że tak naprawdę zawsze jesteśmy sami w obliczu całego świata.
Zawsze jest nasze ja i cała reszta. Sami przychodzimy na ten świat i sami z niego odejdziemy. I nie chcę tu wchodzić w dywagacje, czy to ja, to małe ‘ja’ (czyli ego), czy też JA duże (czyli część Boskiej Całości). Zanim dojdziemy do etapu oświecenia, w którym zjednoczymy się w pełni z Boską Świadomością upływa wiele, wiele lat (a może nawet żywotów). Wcześniej jesteśmy po prostu sami i bardziej lub mniej świadomie szukamy swojej drogi.
Wydaje się, że ta konkluzja o byciu samym (ale czy również byciu samotnym?) brzmi dość przytłaczająco. Ale czy na pewno?
Zaryzykuję tezę, że nasza reakcja na to stwierdzenie jest świetnym papierkiem lakmusowym pokazującym na jakim etapie swojego osobistego rozwoju jesteśmy.
Bo u podłoża tej samotnej relacji ze światem jest jeszcze coś bardziej fundamentalnego, a mianowicie to jak czujemy się SAMI ZE SOBĄ.
Bo przede wszystkim i w pierwszej kolejności, co rano budzimy się najpierw ze sobą samym. Ale czy to musi być poczucie samotności czy też może to być coś innego? Czy jesteśmy skazani na "samotność w tłumie" i czy to na pewno musi to być przytłaczające uczucie?
A co jeśli może być inaczej? Jak nauczyć się żyć samotnie? Jak pozbyć się samotności? Popatrz proszę na poniższą Pigułkę Mądrości i sam(a) odpowiedz sobie na zadane tam pytanie.
Jaki jest klucz do przezwyciężenia poczucia samotności?
Sądzę, że każdy z nas ma swoją specyficzną lekcję do odrobienia. Jeżeli w swoim życiu będzie odrabiał zadania domowe innych osób, choćby z najlepszymi wynikami – niczego to nie zmieni. I tak nie przejdzie do swojej następnej klasy. A życie wciąż będzie przynosić mu kolejne szanse na przepracowanie tej najważniejszej lekcji.
Dlatego też bardzo przemawia do mnie biblijna przypowieść o talentach. Nie poprzestawajmy więc na małym. Realizujmy w pełni SWÓJ potencjał. Nie marnujmy talentów, którymi zostaliśmy obdarzeni i nie pozwólmy wmówić sobie, że jest jedyna słuszna droga do szczęścia. Sądzę, że każdy ma swoją i niestety (a właściwie stety) sam ją musi odkryć.
Samotność - spokój za jaką cenę?
“Życie jest do życia, nie do rozumienia”
Autor nieznany
A jak przeżyć życie w samotności?
Jeżeli czujesz się kochany(a), jeżeli akceptujesz siebie, masz poczucie, że jesteś wartościowy(a). Bez względu na zewnętrzne okoliczności. Nie musisz więc tego poczucia własnej wartości zdobywać poprzez nieustanne działanie, poprzez potwierdzanie się w nim, poprzez osiąganie zewnętrznych celów.
Potrzeba miłości, łączy się z samotnością. Temat ludzkiej samotności, to temat rzeka. W czasie naszej podróży na tej Ziemi nieustannie poruszamy się pomiędzy naszą samotnością i indywidulną tożsamością, a byciem z kimś, lub z jakąś grupą, za cenę ewentualnych kompromisów.
Zgaduję, że każdemu z nas zdarzyły się chwile, kiedy ktoś nas zawiódł, kiedy nie dotrzymał słowa, kiedy czuliśmy się oszukani. Zawód miłosny jest chyba jednym z najbardziej bolesnych. Pojawiają się wtedy wewnętrzne postanowienia: jako on(a) mógł(a) mi to zrobić; nigdy więcej nie pozwolę się zranić; ależ byłe(a)m naiwny(a); teraz będę twardy(a); nie potrzebuję nikogo; muszę bardziej dbać o siebie; lepiej mieć swój świat, niż wystawiać się na taki ból.
Przesuwamy się wtedy na kraniec bycia samemu za cenę bezpieczeństwa i spokoju. Ale to tylko kwestia czasu, kiedy wrócimy z powrotem na naszą równoważnię i z powrotem zaczniemy szukać prawdziwego, głębokiego kontaktu z drugim człowiekiem. Znowu będziemy szukać bliskich relacji.
Czy można się rozwijać w zupełnej samotności?
Sądzę bowiem, że tak jesteśmy skonstruowani. Tylko poprzez kontakt z inną, żywą osobą możemy prawdziwie doświadczyć siebie. I stąd też cytat na początku tego wpisu. I stąd też podtytuł tego postu pt. "coaching samotności".
Na moim obecnym etapie życia NIE wierzę, że można “wymyśleć” siebie, “wymedytować”. Że bez żadnego żywego kontaktu z innym człowiekiem można prawdziwie przeżyć to, kim się jest, bądź prawdziwie zrozumieć kim chciałoby się być, a kim nie. Paradoksalnie więc coaching samotności, to sztuka bycia w relacjach z innymi.
Neale Donald Walsch w swoim cyklu książek pt. “Rozmowy z Bogiem” pisze o tym, że nawet Bóg, pomimo tego, że doskonały i pełny w swej istocie, stworzył ten świat po to, aby móc siebie nieustanie doświadczać. I nieustannie stwarzać na nowo. Poprzez działanie każdego z nas.
Samotność w Internecie
I w tym właśnie momencie “wysokiego C” przechodzimy do Internetu. Wierzę, że w ludzkiej naturze zawarta jest potrzeba kontaktu z ŻYWYM człowiekiem. Wg różnych badań nasze słowa stanowią tylko 15-25% naszego przekazu. Ponad 70%, to przekaz niewerbalny: mowa ciała, dystans fizyczny, ton głosu, tempo mówienia, wyraz oczu, grymas twarzy, emocje i to, co odbieramy poza naszymi pięcioma zmysłami. Jak więc można to wszystko odczytać w Internecie? Nawet interaktywne video nigdy nie da takiej możliwości.
Jeżeli traktujemy Internet, jako wielkie źródło łatwo dostępnej wiedzy, to OK. Nie tu jednak jest życie. Nie rodzimy się z automatycznie założonym kontem na forum internetowym. Sami to wymyśliliśmy (i dobrze), ale też od nas zależy jak mądrze będziemy z tego korzystać.
Kontakty w Internecie nigdy nie zastąpią kontaktu z żywym człowiekiem. Zawsze będzie im towarzyszyć element powierzchowności. Często wręcz anonimowości. Dlaczego tyle osób ukrywa się w Internecie pod pseudonimami? Czego się obawiamy? Wstydzimy się samych siebie?
Można by powiedzieć, że strzelam sobie teraz w buty. No bo jak to jest: facet, który prowadzi blog neguje sens Internetu? Czyżbym nie chciał, żebyście tu zaglądali i dyskutowali?
Ale myślę, że widać już, co chcę powiedzieć w tym wpisie nt. coachingu dla samotnych. I postaram się też od razu odpowiedzieć na powyższe pytania.
Coaching dla samotnych - jak nauczyć się żyć samotnie
Ja piszę, bo lubię. Bo sprawia mi to przyjemność. Prawdziwą. Najważniejszy jest dla mnie ten czas kiedy, tak jak teraz, stukam w klawisze. Kiedy myśli spływają do tego internetowego okienka. To twórcze chwile. To mój sposób bycia twórczym w życiu.
Samo tworzenie ma dla mnie wartość. To radość bycia w tym tworzeniu. Wyrażania siebie. Robię to więc w dużej mierze dla siebie 🙂 Najważniejsze są te chwile, NIE ICH EFEKT (choć przyznam jednak, że chodzi mi po głowie pomysł napisania książki). Do nich potrzebuję samotności i spokoju. Ale nie czuję się wtedy samotny! To bardzo ważna różnica. Nie ma poczucia samotności. Jest wolność i kreacja. I jest tzw. przepływ, o którym pisał Mihály Csíkszentmihályi
Przy okazji chcę bardzo podziękować wszystkim tym osobom, które piszą do mnie bezpośrednio na coachingową skrzynkę mailową. W miarę możliwości staram się odpisywać na bieżąco. Ale jak wielu z Was wie, dosyć często zachęcam do tego, żeby żyć tam, gdzie jesteście. Nie w mail’u.
Bo moim zdaniem prawdziwe życie nie toczy się w Internecie. I nigdy tak nie będzie. Chyba, że nasza rasa rozwinie się w taką stronę, że zaczniemy się kontaktować pozazmysłowo i wtedy Internet przeniesie się do naszych umysłów.
Z różnych doświadczeń Internetowych, mam też wiele obserwacji nt. sposobu prowadzenia dyskusji. I nie chodzi tu o ekstremalne przypadki chamskiego, czy też niedojrzałego zachowania. Chodzi o umiejętność formułowania myśli i prowadzenia dyskusji w sposób konstruktywny. To jest umiejętność, której można się nauczyć tak, jak np. sztuki prowadzenia prezentacji czy wystąpień publicznych. A u podstawy jest przede wszystkim umiejętność usłyszenia innej osoby i spojrzenia na temat jej oczami. I tu na pewno może pomóc wsparcie dobrego coacha.
Pytanie coacha: do czego tak naprawdę jest nam potrzebny drugi człowiek?
W filmie pt. "Zatańcz ze mną" (ang. "Shall we dance?"), grana przez Susan Sarandon żona głównego bohatera w rozmowie z prywatnym detektywem wypowiada bardzo ważne słowa:
"Potrzebujemy drugiej osoby, bliskiej osoby, żeby była świadkiem naszego życia. Dzięki temu nasze życie nabiera znaczenia. Nie jest anonimowe."
Potrzebujemy też nowych znajomości i nowych doświadczeń, żeby się rozwijać. Ale wszystko ma swój czas i nic nie może odbywać się na siłę.
Gdziekolwiek pójdziesz - tam zabierzesz siebie ze sobą.
Jeżeli nie czujesz się dobrze sam ze sobą - nie poczujesz się dobrze w towarzystwie drugiej osoby. Ona nie rozwiąże problemu, którego właścicielem jesteś TY.
Moi Klienci wiedzą, że często w naszych sesjach coachingowych przykładamy lupę powiększającą z różnych stron i pod różnym kątem. Bo w sposób naturalny każdy z nas patrzy na sprawę ze swojej perspektywy.
To tak, jakby zaglądać do ciemnego okrągłego pokoju przez dziurkę od klucza. Zobaczymy tylko to, co oświetli nasz wzrok i na co wskazują nasze drzwi.
Dlatego też potrzebny jest inny obserwator, które wie, że istnieją inne drzwi i do tego jeszcze wie, gdzie te drzwi się znajdują 😀
Jeżeli więc doskwiera Ci poczucie samotności - zapraszam na rozmowę! Poszukamy odpowiedzi na pytanie: co sprawia, że czujesz się samotny? Bo może np. Twoja samotność ma duży związek z poczuciem własnej wartości? A może doskwiera Ci któraś z odmian Syndromu Oszusta?
Najpierw poznasz lepiej samego / samą siebie i swoje prawdziwe (często schowane) potrzeby, a potem weźmiemy na tapetę budowanie relacji, komunikację interpersonalną, mądrą asertywność, a może nawet temat miłości do samego siebie. I może się zdarzyć, że obecna potrzeba bliskich relacji i bliskiej osoby nabierze zupełnie innego wymiaru. 😀
Jak widzisz coaching dla samotnych może nas zaprowadzić w bardzo różne strony. Bo każda historia jest bardzo indywidualna - tak jak niepowtarzalny jest każdy człowiek.
Jeżeli chciał(a)byś dowiedzieć się więcej czego można się spodziewać po takim procesie coachingowym lub po indywidualnej sesji, zapraszam do zajrzenia na następujące strony naszego portalu coachingowego:
Zobacz także:
Franz Kafka - o samotności człowieka
Odporność psychiczna - ile potrafisz znieść?
Rozwój osobisty - etapy rozwoju człowieka, kryzysy rozwojowe Eriksona
Niedzielna Depresja - jak odzyskać radość życia?
Ahimsa - nie przyczyniaj się do cierpienia
Life Coaching: Jestem zajęty, więc jestem
Comments